Jej pomysłowość nie zna granic! Nie tylko tworzy piękne kompozycje z roślin, ale też robi z nich przedmioty użytkowe, takie jak lampy. Ale z równym powodzeniem wykona fotel z walizki. Kreatywność przydaje jej się w pracy. Poznajcie Aleksandrę Dudasz z Centrum e-Edukacji Politechniki Krakowskiej.

 

 

Bardzo dużo działaliśmy w czasie pandemii, gdy wszystko działo się w sieci, na platformie e-learningowej i przez teamsy. Uwielbiam to studio, to miejsce. Szczególnie to, że mogę poznawać naprawdę bardzo ciekawych ludzi, osoby z pasją.

Ola Dudasz zdjecia

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z tworzeniem takich niezwykłych roślinnych kompozycji?

 

Zawsze lubiłam rośliny. Mam ich bardzo dużo w domu. Kiedyś samych storczyków miałam 40. Bardzo mi się zawsze podobały lasy w słoikach, które w pewnym momencie stały się niezwykle popularne. Można je było z łatwością kupić, ludzie sami je tworzyli. Jest to jednak raczej nietrwała rzecz, bo las w słoiku może wprawdzie żyć kilka lat, ale tylko jeśli jest dobrze wykonany i ma odpowiednią mikroatmosferę. Kiedyś stwierdziłam, że taki las jest jeszcze ładniejszy jeżeli się go oświetli. Pierwsze moje próby oświetlenia to było dodanie malutkich lampeczek, ale to nie zdawało egzaminu z powodu zbyt dużej wilgoci panującej w słoiku. Przeszukując Internet znalazłam taką szklaną lampę, której podstawa wypełniona była sztucznymi roślinami i pomyślałam, że dlaczego by nie spróbować zrobić właśnie lampy z tego lasu. Metodą prób i błędów jakoś mi się udało, a operacje z kablem nie należały do łatwych. Ta pierwsza lampa stoi obecnie w pokoju mojego syna i ma już 4 lata. Moje lampy są po całym domu porozstawiane, cały czas funkcjonują, a rośliny w nich żyją i mają się świetnie.

 

 

Planujesz tworzyć kolejne lampy? A może masz jakieś pomysły na inne kompozycje z roślin?

 

Lamp mam już wystarczająco dużo, nawet kiedyś miałam propozycję ich sprzedaży, ale wysyłka tak delikatnego, szklanego przedmiotu jest kłopotliwa. W czasie pandemii robienie lamp bardzo pomagało mi się odstresować. Potem spodobało mi się robienie zielonych obrazów, z mchu m.in. z chrobotka. Jak zrobiłam swój pierwszy obraz i zobaczył go mój tata to zaproponował, że może też zrobię dla cioci, potem zrobiłam dla kolejnej osoby. I w pewnym momencie tak się wciągnęłam, że mam teraz sporo tych obrazów, jeden jest naprawdę duży, ma 70 cm na 120 cm.

 

 

Chrobotki są super, bo nie tylko pięknie wyglądają, ale też oczyszczają powietrze.

 

Tak, ale te obrazy z mchu tak naprawdę są błędnie nazywane „żywymi obrazami”. One są trochę jak szczur w formalinie – naturalne, ale nie żywe (śmiech). Mech jest naturalny, ale oczyszczony z soków życiowych. Widać po nim jaka jest wilgotność powietrza, bo kiedy jest suche to chrobotek też jest bardzo suchy. Nie widać tego po nim, ale jeśli się go dotknie, to można go skruszyć. Natomiast jeżeli jest odpowiednia wilgotność w pomieszczeniu, to on jest mięciutki i pochłania np. kurz. Taki prawdziwy żywy obraz musiałby mieć ziemię i nawodnienie, nie wiem na razie jak zrobić taką instalację na ścianie.

 

 

Nowe wyzwanie przed Tobą.

 

Może kiedyś się podejmę. Na szczęście nie mam wolnej ściany już. Wszystkie w większości zajęłam właśnie albo półkami z lampami albo obrazami.

 

 

W każdym razie niewątpliwie masz rękę do roślin, nawet martwych. Czy hodujesz jeszcze jakieś? Wspominałaś o storczykach…

 

Jestem wielką fanką roślin i stety/niestety mam bardzo dużo miejsca na nie, aczkolwiek już coraz mniej. Storczyki sobie rosną w warunkach, które dla hodowców byłyby prawdopodobnie nie do przyjęcia. Tylko, że moje storczyki nie wiedzą, że są źle hodowane, więc rosną. Mam monsterę, która ma 2 metry rozpiętości i zajmuje mi pół pokoju. Drugie pół pokoju zajmuje mi spory benjamin. Jeszcze mam trzecie pół i czwarte pół pokoju, które zajmują inne roślinki. Jak remontowaliśmy salon i wynieśliśmy wszystkie rośliny to mój mąż powiedział zdziwiony: Wow, ale my mamy duży salon! (śmiech)Mam filodendron, który zakwitł, a podobno one nie kwitną w domu. Niestety, podlewanie to jest około półtorej godziny zabawy i tak około 60 litrów wody. Nie liczę ogrodu, który na szczęście czasami sam się podlewa.

 

 

Twoje pokoje oprócz roślin zajmują także meble wykonane przez Ciebie. I są one niezwykłe, z nietypowych przedmiotów. Jaki najbardziej nietypowy mebel udało ci się stworzyć?

 

Fotel z walizki. Podpatrzyłam pomysł w Internecie i potem cały plan obmyśliłam, jak to zrobić żeby wszystko się trzymało i działało. Walizka jest bardzo stara – ma ponad 100 lat Razem z mężem, również inżynierem, pokminiliśmy trochę i wyszło nam – fotel stoi obecnie na tarasie! Pod schodami mam także własnoręcznie wykonaną mobilną półkę, której zadaniem jest zasłanianie tego co jest upchnięte pod schodami. Razem z walizką w piwnicy u moich rodziców leżał też stary, drewniany kufer, pokryty obiciem i z metalowymi okuciami. Kufer przerobiłam na stolik kawowy, a było to duże wyzwanie, bowiem nie miał prostego wieka, które by się nadawało do tego, by coś na nim postawić. Najpierw wymyśliliśmy z mężem, że wykorzystamy pleksę, ale się nie sprawdziła. Więc wzięłam tę płytę i pojechałam do szklarza i poprosiłam o wytrzymałe szkło, które świetnie się sprawdza, ale otwarcie kufra nie jest teraz proste, więc przechowuję w nim rzeczy, których rzadko używam.

 

 

Muszę przyznać że odpowiadasz o tych meblach z prawdziwą pasją i bardzo przyjemnie się słucha tego co mówisz. Z równą pasją oddajesz się swojej pracy w Centrum e-Edukacji. Zdradź nam co jest największym wyzwaniem?

 

Wszystko! Dlatego, że tak naprawdę jest nas bardzo mało w dziale. Zresztą, to jest chyba bolączka większości działów na Politechnice. Tak naprawdę ja jestem specjalistą do spraw multimediów i grafikiem, ale ponieważ nie mamy osoby, która zajmuje się administracją, więc dużym wyzwaniem jest właśnie to żeby dopiąć wszystko tak, żeby nie spóźnić się z jakimiś dokumentami, a w międzyczasie dopiąć wszystkie nagrania i montaż. Ja bardzo lubię robić rzeczy dobrze albo bardzo dobrze, natomiast mam czasem wrażenie, że przez brak czasu robię je tylko dostatecznie.

 

 

A co daje ci najwięcej satysfakcji?

 

Praca z ludźmi. To, że zaczynają zauważać naszą jednostkę, bo jesteśmy tutaj na uboczu trochę, daleko od świata, więc rozreklamowanie się też nie jest łatwe. Bardzo dużo działaliśmy w czasie pandemii, gdy wszystko działo się w sieci, na platformie e-learningowej i przez teamsy. Uwielbiam to studio, to miejsce. Szczególnie to, że mogę poznawać naprawdę bardzo ciekawych ludzi, osoby z pasją.

 

 

 

Rozmawiała: Joanna Skowrońska (J. S.)

Fot.: Aleksandra Dudasz